Szukaj na tym blogu

środa, 3 grudnia 2014

Możliwość używania przetworów konopi w celach medycznych a leczenie substytucyjne?



Pierwsze wzmianki o medycznym zastosowaniu marihuany pochodzą z 2037 r. p.n.e, ze starożytnych Chin. Ówczesny cesarz i prekursor ziołolecznictwa napisał książkę o medycznym zastosowaniu konopi w leczeniu wielu schorzeń i chorób. Według tych tekstów, marihuana (konopie) była używana na zaparcia, reumatyzm, artretyzm i roztargnienie. Również w Egipcie można znaleźć o niej teksty. Starożytni Egipcjanie wierzyli w medyczne zastosowanie marihuany w onkologii.

Przenieśmy się jednak w nieco mniej odległe czasy, na rodzime tereny. Jeden z bohaterów trylogii Sienkiewicza, Onufry Zagłoba, którego postać ucieleśniała ówczesny wizerunek szlachcica, również mówił o dobroczynnym działaniu konopi i oleju w nim zawartego. Można mnożyć wypowiedzi różnych wielkich tego świata jak i postaci zmyślonych, mówiących głosem swych twórców o medycznych/leczniczych właściwościach całej rośliny konopi jak i jej części: kwiatostanów, liści czy nasion.

Obecne badania naukowe już bez żadnych wątpliwości dowodzą, że marihuana ma bardzo szeroki zakres zastosowań medycznych i jest z powodzeniem stosowana jako lek w wielu krajach. Powszechnie wiadomo, że łagodzi ból, nudności, stany depresyjne, objawy stwardnienia rozsianego, stany zapalne skóry, owrzodzenia, wpływa na zmniejszenie ciśnienia wewnętrznego gałki ocznej w przebiegu  jaskry,  poprawę łaknienia, reguluje problemy ze snem oraz łagodzi objawy wielu innych chorób również podczas zakażenia wirusem HIV oraz AIDS.

Wprowadzenie regulacji prawnych dopuszczających medyczne stosowanie konopi, patrząc globalnie, jest i w naszym kraju realne, choć nadal pokutuje mit „strasznego narkotyku”, „drzwi do twardych uzależnień” - mit, który skutecznie blokuje inicjatywę tych regulacji.

A jak to wszystko się ma do pacjentów leczonych substytucyjnie i ich problemów?

Okazuje się, że użytkownicy marihuany piją zdecydowanie mniej alkoholu niż przeciętny człowiek, a ta wiedza z kolei przydałaby się kierownikom tych programów substytucyjnych, gdzie problem alkoholowy wśród pacjentów jest ogromny. Jednakże, za złamanie abstynencji alkoholowej można nie otrzymać dziennej dawki leku substytucyjnego. Za częsty pozytywny wynik na alkomacie zazwyczaj trafia się na detoks, gdzie najpierw odtruwają z alkoholu, a potem na nowo ustawiają dzienną dawkę substytutu.  Regulaminy tych programów jasno określają zasady postępowania z osobami łamiącymi abstynencję innymi substancjami psychoaktywnymi niż podawane w programie, wyłączając alkohol (?). Do tej pory dość często zdarzało się, że pacjenci byli wręcz skreślani z listy programu za palenie marihuany tak samo, jak za heroinę, z której uzależnienia de facto się leczą. Czy stawiając bardziej szkodliwy i niebezpieczny dla zdrowia i nadwątlonej narkotykami wątroby alkohol ponad marihuaną, która (są na to badania naukowe) jest mniej szkodliwa, nie czynimy wbrew założeniom filozofii redukcji szkód?

Bardzo wielu, jak nie większość klientów programów substytucyjnych, dodatkowo cierpi na różnego rodzaju schorzenia towarzyszące uzależnieniu od opioidów: psychiczne - zaburzenia osobowości, psychozy, stany depresyjne; somatyczne - HIV/AIDS, WZW typu B i C, różne choroby przenoszone drogą płciową, zapalenia dróg oddechowych, gruźlica, padaczka, choroby skóry, zaburzenia krzepliwości, owrzodzenia, zaburzenia przewodnictwa nerwowego.

W oparciu o wiedzę, jaką posiadamy na temat leczniczych właściwości marihuany, tym bardziej ta grupa powinna mieć do niej dostęp i zielone światło do jej używania. Obawiam się jednak, że skostniały system regulujący zasady działania programów substytucyjnych nie dopuści do siebie myśli, że pacjent przyjmujący leki substytucyjne, przyjmując jednocześnie medyczną marihuanę, leczy nią również inne poważne choroby, które są powikłaniem uzależnienia i nie łamie tym samym abstynencji w sposób, który jest podstawą do usunięcia go z listy pacjentów.

Z doświadczenia (również własnego) wiem, że groo pacjentów substytucyjnych sięga po marihuanę nie tylko ze względu na „haj” ale równie często używa jej w ramach samoleczenia (świadomie lub nie) wielu wcześniej wymienionych objawów chorób towarzyszących. Dowodem tego są pacjenci leczeni równocześnie lekami substytucyjnym i interferonem + rybawiryną (bardzo ciężkim i długim leczeniem żółtaczki C – HCV), którzy paląc marihuanę łagodzą uboczne skutki działania interferonu + rybawiryny na tyle, że są w stanie przetrwać najgorszy okres leczenia. Mówię tu o takich niepożądanych efektach jak bóle stawowo - mięśniowe, brak apetytu, spadek masy ciała, zaostrzenie chorób autoimmunologicznych, retinopatia (uszkodzenie wzroku), zaburzenia neuropsychiatryczne — depresja (3–44% leczonych), stany lękowe, drażliwość, zmęczenie, łysienie, problemy skórne. Czemu więc odmawiamy im prawa używania skutecznego antidotum na tak poważne dolegliwości?

Osobiście uważam, że powodem nadal może być wszechobecna narkofobia, dyskryminacja i marginalizacja tego środowiska. Już słyszę głosy w stylu: Nie dość, że mają „darmowe ćpanie” od państwa, darmowe leki na coś (HCV, HIV/AIDS), na co sami sobie zapracowali, to dać im jeszcze trawę i patrzeć jaki mają haj?...Zgroza!

No cóż…

Mili moi, w nadchodzącym Nowym Roku 2015 wszystkim pacjentom substytucyjnym życzę, by w sytuacji, w której medyczne stosowanie marihuany będzie w Polsce możliwe, nie zostali po raz kolejny dyskryminowani i zmarginalizowani.


Marta Gaszyńska

czwartek, 10 kwietnia 2014

ROZBIĆ POLSKIE MITY NARKOTYKOWE


CZYLI PREMIERA RAPORTU Cicha rewolucja


W Polsce ukazał się raport poświęcony zmianom w podejściu do narkotyków jakie mają miejsce na całym świecie w ciągu ostatnich 10 lat. Jego autorem jest istniejąca od 45 lat jedna z wiodących na świecie w kwestii polityki narkotykowej, brytyjska organizacja pozarządowa Release, znana z ciekawych kampanii społecznych (m.in. kampanii pt. Nice people take drugs, czy Better Drug Laws Now - http://www.release.org.uk).

 












Raport nosi tytuł Cicha rewolucja – czyli dekryminalizacja narkotyków na świecie  i jest pierwszą publikacją opisującą zbiorczo najróżnorodniejsze modele polityk narkotykowych, prowadzone w Ameryce, Australii czy Europie. Jest to pierwsza publikacja, która dostarcza tak rzetelnej wiedzy i opisuje zmiany jakie dzieją się na naszych oczach, a jednocześnie… obala szereg polskich mitów na temat prowadzenia polityki narkotykowej.

Polskie mity, baśnie i klechdy domowe na temat narkotyków

Raport Cicha Rewolucja obala kilka ugruntowanych w Polsce mitów na temat narkotyków.Przede wszystkim ten, że polityka narkotykowa w Holandii jest najbardziej liberalna na świecie. Czy jest to prawdą? Nie. Dużo bowiem bardziej liberalne polityki wobec narkotyków prowadzą Urugwaj, w którym narkotyki nigdy nie były kryminalizowane czy Australia, w której to już 1966 roku, czyli prawie 10 lat wcześniej niż w Holandii, posiadanie marihuany zagrożone było, co najwyżej karą grzywny.
Kolejną kwestią jest debata na temat polityki narkotykowej, która w wydaniu polskim zdaje się móc przebiegać wyłącznie w kategoriach skrajności – albo słychać głosy polityków dotyczące poparcia dla karania i zwiększania kar, albo głosy opowiadające się za legalizacją marihuany. Raport Cicha rewolucja pokazuje jak nasza polska dyskusja jest zawężona, wręcz ograniczona i jak wiele modeli i rozwiązań w polityce społecznej oraz zdrowia publicznego można wprowadzić. Modeli, które jednocześnie nie są ani powszechną legalizacją narkotyków, ani też nie straszą więzieniem każdego obywatela za ich posiadanie.

Ostatnim mitem, jaki rozbija jest to, że narkotyki same w sobie są strasznie groźne – otóż nie mogą być, skoro ponad 25 państw zdecydowało się odejść od traktowania posiadania ich małych ilości jako przestępstwa. Dlaczego? Bo państwa zrozumiały, że groźna jest przede wszystkim mafia, która nimi handluje.

Rewolucja narkotykowa objęła już Europę, Amerykę i Australię

Już ponad 25 państw na świecie opowiedziało się przeciwko karaniu za posiadanie małych ilości narkotyków. Dlaczego? Bo dotychczasowe restrykcyjne prawo przede wszystkim dotykało niewinnych ludzi, których jedynym przewinieniem było posiadanie przysłowiowego skręta, a wykrywalność przestępczości zorganizowanej pozostawała na tym samym poziomie. Każde z tych państwa postanowiło zerwać z wprowadzoną przez Richarda Nixona w roku 1971 wojną z narkotykami, i widząc jak bardzo jest nieskuteczna, postanowiło szukać innych rozwiązań.
Ten trend jest niezależny od kontynentu czy sytuacji ekonomicznej danego państwa- kroki w stronę dekryminalizacji poczyniły nie tylko Holandia, Portugalia, Urugwaj, stany Kolorado i Waszyngton w USA, ale także takie kraje jak Paragwaj, Belgia, Czechy, Brazylia czy Estonia.  Zmiany te dzieją się na naszych oczach. W kolejności chronologicznej:

Australia – od 1966 w kolejnych stanach dekryminalizowano posiadanie marihuany
Urugwaj - posiadanie substancji psychoaktywnych nigdy nie było kryminalizowane. Oficjalny zapis, dotyczący niekarania za posiadanie narkotyków, pojawił się w urugwajskim ustawodawstwie w 1974 roku
Hiszpania - w 1974 roku Sąd Najwyższy w Hiszpanii orzekł, że używanie oraz posiadanie narkotyków nie są przestępstwami kryminalnymi. W 1992 roku hiszpańskie ustawodawstwo po raz pierwszy przewidziało kary administracyjne za spożycie i posiadanie narkotyków.
Holandia – zmiany nastąpiły w 1976 roku
Paragwaj – dekryminalizacja nastąpiła w 1988 roku
Niemcy - w 1994 roku Naczelny Niemiecki Trybunał Konstytucyjny uznał karanie osób posiadających niewielkie ilości marihuany za niekonstytucyjne.
Portugalia – dekryminalizacja nastąpiła w 2001 roku
Portugalia – dekryminalizacja miała miejsce w 2001 roku
Belgia - w 2003 roku, po debacie politycznych ugrupowań w Belgii, wprowadzone zostało rozróżnienie pomiędzy posiadaniem marihuany na własny użytek, a innymi przestępstwami narkotykowymi.
Brazylia - posiadanie narkotyków na własny użytek zostało w Brazylii zdekryminalizowane w 2006 roku
Argentyna - w 2009 roku „Arriola”, Sąd Najwyższy Argentyny, uznał kryminalizację posiadania narkotyków na własny użytek za niekonstytucyjną
Czechy - w 2010 roku wprowadzono dekryminalizację.

Więzienie za skręta? To anachronizm!

Dlaczego szereg państw zrezygnowało z karania za posiadanie małych ilości narkotyków? Z dwóch powodów – po pierwsze, znalazły skuteczne metody ścigania prawdziwych przestępców, którzy handlują narkotykami i to ta grupa zagrożona jest karą więzienia. Po drugie,kraje te wprowadziły racjonalne rozwiązania, które w prosty sposób pozwalają ocenić policji, sądom, prokuraturze czy zatrzymując osobę z małą ilością narkotyków mają do czynienia z dilerem narkotyków czy jedynie osobą narkotyków używającą - i w wypadku tej dają konkretne narzędzia, by tej drugiej nie traktować jej jak przestępcę. Są nimi:

1.    Brak kary. Niektóre kraje, na przykład Holandia, stosują politykę braku jakichkolwiek sankcji w przypadku zatrzymania z niewielką ilością narkotyków.

2.    Tabele wartości granicznych narkotyków definiujące przypadki, w których możliwe jest odstąpienie od karania –zależnie od posiadanej ilości narkotyku przez osobę, która została zatrzymana. Oto przykładowe tabele europejskie:


3.    Sankcje w konsekwencji naruszenia prawa - narkotyki nie są substancjami legalnymi, jednak za posiadanie ich w małych ilościach nigdy nie grozi za nie kara więzienia. Takimi konsekwencjami mogą zaś być: 

ü  Zatrzymany nie ponosi żadnej kary,

W modelu portugalskim przy pierwszym zatrzymaniu nie stosuje się kar, są one wprowadzane dopiero w przypadku kolejnych zatrzymań

ü  Zatrzymany musi zapłacić grzywnę,
Wiele krajów (Czechy, Estonia, Hiszpania) stosuje karę grzywny jako konsekwencję posiadania narkotyków na własny użytek. Jest to kara administracyjna, której wymierzenie nie skutkuje wpisem do rejestru skazanych

ü  Zatrzymany musi odbyć prace społeczne,

ü  Zatrzymany kierowany jest na leczenie.

W sytuacji, kiedy osoba zatrzymana jest uzależniona od narkotyków, najlepszym wyjściem jest współpraca policji z przedstawicielami służby zdrowia, co umożliwia zaoferowanie odpowiedniego typu reakcji pomocowej (np. leczniczej). Taki system funkcjonuje w Portugalii, co skutkuje większą liczbą osób uczestniczących w programach terapeutycznych.

Dekryminalizacja narkotyków po polsku

Polska podjęła już pierwszy, nieśmiały krok w stronę dekryminalizacji - w grudniu 2011 roku weszła w życie nowelizacja Ustawy o Przeciwdziałaniu Narkomanii, zgodnie z którą, prokurator może (ale nie musi) umorzyć postępowanie karne w przypadku posiadania przez
sprawcę niewielkiej ilości zakazanych substancji przeznaczonych na własny użytek. Przepis artykułu 62a z cała pewnością jest korzystny, jednak nie działa wystarczająco efektywnie, ponieważ decyzja o umorzeniu postępowania, po wystąpieniu ustawowych przesłanek, uzależniona jest wyłącznie od dobrej woli prokuratora. W efekcie, w różnych województwach liczba umorzeń może różnić się między sobą ponad 50 krotnie. Szczególnie we wschodniej Polsce liczba spraw umorzonych przez prokuratorów jest najmniejsza. Problem ten istnieje  w Rzeszowie – w tym mieście prokuratorzy umorzyli tylko 11 spraw posiadania małej ilości narkotyku i jest to najmniejsza liczba umorzeń w Polsce wśród wszystkich miast; oraz w Białymstoku, gdzie takich umorzeń było tylko 16. Dla porównania w Poznaniu było 496 umorzeń, a we Wrocławiu 353.
Większość prokuratorów skarży się jednocześnie na brak wytycznych i pomocnych narzędzi, które mogłyby ułatwić w określaniu jaką ilość narkotyku możemy uznać za „nieznaczną” – bo takie sformułowanie istnieje w polskim prawie przez co jeden z nich za ilość nieznaczną może uznać 2 gramy marihuany, a inny 0,5 kg tego samego środka.

Raport Cicha Rewolucja w końcowym podsumowaniu oraz wnioskach podsuwa obecnym polskim decydentom podpowiedzi – co można zrobić, by wyjść z tej patowej sytuacji.



Całość polskiej wersji raportu RELEASE dostępna: http://politykanarkotykowa.pl/artykul/polska-premiera-raportu-release

wtorek, 14 stycznia 2014

Czy to od policji może wyjść inicjatywa zmiany prawa narkotykowego?

Czy to od policji może wyjść inicjatywa zmiany prawa narkotykowego? Zdecydowanie tak, przekonywali na debacie w barzeStudio Aleksandr Zeliczenko i Jim Pugel – eksperci w obszarze polityki narkotykowej, a jednocześnie policjanci o wieloletnim międzynarodowym doświadczeniu.

Skąd ta pewność? Bo mało kto, jak właśnie policjant umie odróżnić osobę uzależnioną od narkotyków czy niedzielnego użytkownika od… prawdziwego dilera. Co więcej, policja doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że działania polegające na zatrzymywaniu osób, które posiadały nieznaczne ilości narkotyków na własny użytek, w żadnej mierze nie przyczyniają się do zwalczania narkobiznesu i że jest to po prostu strata czasu funkcjonariuszy oraz publicznych pieniędzy. Pomoc osobom uzależnionym, działania z zakresu redukcji szkód, prewencji i profilaktyki – to tym powinni zajmować się funkcjonariusze, którzy mają kontakt z osobami używającymi narkotyków. Niestety, w Polsce nadal obowiązuje restrykcyjne prawo o służby mundurowe muszą je egzekwować.

- Kilkanaście lat temu w Kirgizji zaczęliśmy sobie uświadamiać, że coś jest z naszym prawem nie tak – opowiadał Aleksandr Zeliczenko – W więzieniach 70 procent zatrzymanych stanowiły osoby oskarżone o posiadanie od 1 do 10 gramów marihuany. Tymczasem prawdziwych rekinów mafii narkotykowej mogliśmy policzyć na palcach jednej ręki. Zaczęliśmy oddolnie wychodzić z inicjatywą zmiany prawa. To zajęło nam prawie 7 lat.– opowiadał Aleksandr Zeliczenko.

Problemem nie jest tylko kwestia nieefektywności działań policji w wypadku osób posiadających narkotyki na własny użytek, ale też ich stosunku do władz -Ludzie przecież nie będą nas, policjantów, szanować, jeśli będziemy zachowywać się jak zimne, egzekwujące prawo roboty – pokreślił szef policji w Seattle, Jim Pugel.- Poza tym, nasze działania nie powinny być liczone ilością zatrzymywanych przestępców. Skuteczność naszych działań to poprawa jakości życia społecznego, przeciwdziałanie powstawaniu przestępstwom, w tym, prewencja, a nie budowanie statystyk.- 

Profesor Monika Płatek dodała, że z pewnością polska policja musi być tego wszystkiego świadoma – w przeciwnym wypadku, gdyby surowo i bezwzględnie egzekwowała to prawo, to polskie więzienia pękałby w szwach. -Niedzieli użytkownicy są wyłącznie wykorzystywani do podnoszenia statystyki, wówczas, gdy wyniki wykrywania przestępczości spadają – dodała.

- Warto edukować policję i uczyć ją wprowadzać dobre praktyki - podsumował Aleksandr Zeliczenko. - Na świecie jest wiele miast, krajów, w których to właśnie policja zainicjowała zmiany w polityce narkotykowej. Jako Polska, możemy brać z nich przykład- dodała Magdalena Dąbkowska z Open Society Foundations Global Drug Policy Program.

Na debacie pt. Policjanci i narkotyki – dobre i złe praktyki spotkali się reprezentanci wszystkich najważniejszych organizacji pozarządowych z tego obszaru: Monaru, Wolnych Konopi, Krytyki Politycznej, Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej, a także Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii. 

Spotkanie to po raz kolejny dowiodło, że polityka narkotykowa to w obecnej Polsce bez wątpienia jeden z najgorętszych tematów społecznych. Pełna sala w barze Studio dowodzi, że coraz więcej osób rozumie potrzebę zmiany prawa – tak policja, jak terapeuci. Niestety nie ci, którzy je tworzą. Poza Markiem Balickim, byłym Ministrem Zdrowia, a dziś lekarzem, w na spotkaniu nie pojawił się żaden z obecnie rządzących polityków. 

W debacie wzięli udział: Magdalena Dąbkowska z Open Society Foundations, prof. Monika Płatek z Uniwersytetu Warszawskiego, Jim Pugel – szef policji w Seattle oraz Aleksandr Zeliczenko. 
Debatę prowadził Jacek Żakowski.